Kiedy już będę zwiędły i stary Wzrok mi osłabnie do impotencji Gdy nie odróżnię cię od gitary A dromadera od damskich piersi Kiedy łysina latarnią w mroku Błyśnie zwiastując koniec urody A dwie półkule skojarzę w globus Zacznie się proces
Przypisane artukuły:
Jem
Jedni mówią – to niezdrowo Drudzy z dala je obchodzą Ksiądz z ambony straszy grzechem A w lodówce pustka echem Dziś obrońcy prawa zwierząt Wprost uznali to za nierząd Każdy trzyma w ręku pałę Nie jedz mięsa ty pedale Jem,
Figurynka
Nie skrzywdź mnie Jestem z Saskiej porcelany Kruchy cud Skradłeś mnie od mojej mamy Całuj mnie Lecz ostrożnie jak kolibra Szanuj, bo Mogę na wartości zyskać Ja laleczka Ja maskotka Twój klejnocik, Bibelocik Miałeś chuchać Miałeś dmuchać Rano, wieczór We
Dziewczynka z zapałkami
Dzień był zimny chmurny dość psa by z domu nie wygonił A na rogu marznąć gość papierosa trzymał w dłoni Klimat – Andersena baśń chyba to czujecie sami Smutny nieszczęśliwy ktoś i dziewczynka z zapałkami Na ulicy cię znalazłam, byłeś,
Alarm clock – killer (budzik)
Już byłaś moja, od pośladków, w górę w dół Mój oddech pieścił cię od kolan aż po biust Język penetrował zakątki intymne Sączyłem się w ciebie jak deszcz sączy w rynnę Namiętność ma rosła jak ciasto drożdżowe Przestałem rachować, straciłem
Pożegnanie lata
Kiedy lato zamknie drzwi na ptaków klucz Tak banalnie, jak co roku o tej porze Co zrobimy, budząc się z krótkiego snu Gdy poranny chłód zastąpi słońca promień Czy pójdziemy brzegiem morza jakby nic Nie zdarzyło się i zdarzyć się