Kiedy wracasz z wyprawy Światła portu już lśnią I na brzegu ktoś czeka Abyś zeszedł na ląd Serce biegu przyspiesza W oku kręci się łza Raz ostatni przemierzasz Pokład statku, bo tam … Stoi bluszczem spowity Niewidoczny bo noc Twój
Powrót

Kiedy wracasz z wyprawy Światła portu już lśnią I na brzegu ktoś czeka Abyś zeszedł na ląd Serce biegu przyspiesza W oku kręci się łza Raz ostatni przemierzasz Pokład statku, bo tam … Stoi bluszczem spowity Niewidoczny bo noc Twój
Wiosna – przyleciały już ptaki Łąka się zieleni Słońce coraz mocniej przygrzewa Śpią kaloryfery Bardziej kruche i coraz cieńsze Okowy lodowe Już niedługo taflę wody Zmarszczy wiatru powiew Zbudź się wodo, ciepły wiatr Obręcz rozkuł już lodową Nie zostanie nawet
Gdzie świat kończy się na mapie Gdzie krajobraz niezbadany Gdzie jest ptaków zatrzęsienie Gdzie postawił ktoś szlabany Popłyń ze mną gdzieś w nieznane Może tam znajdziemy ciszę Co oddzieli nas od zgiełku Wiersz miłosny nam napisze Płyniemy pod prąd Chociaż
Za horyzontem został port Głowa jak bania, pęka w szwach Przede mną tylko west i nord A za mną nóż i talia kart Ten facet nie miał żadnych szans Ja, król szulerów, spelun pan Widziałem już niejeden raz Krew tryskającą
Na wyspę pada już blady strach Ocean zbladł, blady jest i wiatr Jak czarny kruk, jak złowieszczy ptak Na horyzoncie zamajaczył znak Piracki bryg, przeraźliwy, zły Fale już tnie, armat szczerzy kły Piracka brać, wszystkich portów śmieć Do szalupy mknie,
Słońce w nas się pochowała Ptasich śpiewów naleciało Napluskało wszędzie fali Lata żeśmy nazbierali Płótno z żalu wypłowiało Bo jezioro pociemniało Trzeba wrócić i poczekać Smutek czepia się człowieka Jeszcze w żagle wiatr nasypie nam jesieni Na pokładzie zawiruje liści
Koleżanko, kolego Przecież deszcz to nic złego Nie ma sensu za szybą się kryć Na podwórzu kałuże Wróżą długie podróże W świat daleki możemy wyruszyć Palcem po wodzie Na złość pogodzie Nim przyjdzie wieczór Dobić do brzegu Wyprawa taka Koło
Dokąd żeglują obłoki Nad Ziemi dnem zawieszone Tak wyważone jak marmur Majestatyczne jak śmierć Dokąd żeglują obłoki Okręty nieokreślone Nisko nad raf widnokręgiem Mewy ostrzega krzyk Dla kogo słychać dzwonu Dźwięk co narasta jak wieża Z kości słoniowej nad brzegiem
Zostaw latarń krąg za sobą Po omacku zejdź na brzeg Wejdź do łodzi ciemną nocą Zanurzony popłyń w cień Nigdzie gwiazdy, ni księżyca W nieskończoność obierz kurs To dla ciebie ta muzyka Jednostajny fali plusk Nieznajome mijasz brzegi Niespokojny ptaków
We mgle się rozpłynął Twój kolejny port Piłeś białe wino Kochałeś co noc Dzisiaj twój statek W miękkiej mgle wsiąkł Nabrzeżem błądzi Syreny głos Oceanu pani Wyciągnęła dłonie Ślubowałeś wszak żeglarzu Morzu niby żonie Powracamy na morze Na codzienny nasz
Zaczął się mazurski rejs Szóstka ludzi – łódka Nesz Ciasno, ani szpilki wbić Dwa tygodnie mus tak żyć Czy to słońce, czy to deszcz Pcha do przodu się nasz Nesz Żaden nam nie straszny wiatr Gdy płyniemy Neszem w świat
Gdyś jest grzeczna do przesady Cenisz sobie dobre rady Lubisz wodę i jej klimat Ale drażni cię łacina A żeglarze, rzecz to znana Klną jak szewcy i od rana Dam ci radę, gdyś jak mniszka Co do ciała i kieliszka
Jednych kusi czar Hawajów Innych sztorm Przylądka Horn Ktoś tam, gdzie zawieją wiatry Pożegluje łodzią swą A my, gdy w kieszeni pusto Lecz przygoda woła nas Popłyniemy starą łajbą Tam gdzie nasz mazurski raj W potarganych portkach Chociaż brak wychodka
Każdy marynarz, no są wyjątki Opływa w dóbr doczesnych krocie Je polędwicę, kawior, banany A zamiast w wodzie, kąpie się w złocie Trwa do rana maniana Zejmana Każdy marynarz, no są wyjątki To, jak powszechnie wszystkim wiadome Ma w domu
Pytał raz dziennikarz – zwykły szczur lądowy, co jest najważniejsze na statku żaglowym: czy ogromny szturwał, czy olinowanie. Ktoś mu odpowiedział tak na to pytanie Ref: Najważniejsze majtki x2 Bez nich nie wypłyną na ocean statki Najważniejsze majtki każdy o
Przypłynęli w słońca kręgu I osiadła łódź na brzegu Jasnowłose dzieci burzy Osiągnęły cel podróży I ujęli w dłoń topory Każdy już do walki skory A prowadzi Olaf- wódz Prosto na słowiański gród Bój się Wikinga cicha kraino Bój się
Tyle godzin spędzonych samotnie Tyle wróżb zniszczoną talią kart Tyle łez ocieranych ukradkiem Rozmów z fotografią sam na sam Tyle rozstań i tyle powrotów Że się mylą miesiące i dni Malowany nadzieją niepokój I wieczorne patrzenie na drzwi Kiedyś powróci
Jeśli duszę masz rogatą Słuchać lubisz tylko siebie To pożegnaj mamę z tatą I pod czarną zwiej banderę Jolly Roger ponad głową Obiecuje ci przygody Na Bałtyku, Pacyfiku I na Wyspach Kokosowych Więc na statek siądź I piratem bądź Pirat uszu
Płynie Wisła płynie mocna Barki dźwiga i galary Płyną Tratwy aż do Gdańska Płyną z flisakami Czy upalny dzień Czy deszczowa noc Żeglujemy z prądem rzeki To flisacki los Już Sandomierz jest za nami Strome brzegi Kazimierza Już Warszawy światła
Dawno temu w Anglii żył O podróżach wielkich śnił Chciał opłynąć cały świat Choć miał jedenaście lat James Cook chłopiec ten się zwał I na statek z domu zwiał Został majtkiem lecz się starał Zdobyć patent kapitana Zanim został kapitanem