Od portu do portu Od lądu po ląd Od brzegu do brzegu Czy cisza czy sztorm Coś ciągle przed siebie Po świecie nas gna Nie może zatrzymać Nie w miejscu nam stać Żeglarz musi żeglować Bo wiatr musi wiać Ryba
Żeglarz

Od portu do portu Od lądu po ląd Od brzegu do brzegu Czy cisza czy sztorm Coś ciągle przed siebie Po świecie nas gna Nie może zatrzymać Nie w miejscu nam stać Żeglarz musi żeglować Bo wiatr musi wiać Ryba
Upał jakby na ziemi słońcem grzał by Cisza jakby ktoś z góry makiem siał Woda gładka jak z desek zbita tratwa Uklęknijmy błagajmy o wiatr O wielki manitou Podmuchaj trochę tu Daj nam maleńki wiatr Do wypełnienia szmat Niechaj szmer
Natęż z nami wszystkie siły Już kotwicę podnosimy Ciągnij liny równym taktem Niechaj maszt zakwitnie żaglem Ujmij stery ręką twardą Nie ma żartów z nawigacją Poprowadzisz dziób okrętu Wśród bałwanów i odmętów Ubi, dubi, dara da Kto zaklęcie takie zna
Gdzieś na wielkim oceanie Trzymaj kurs ahoj Leżą wyspy z marzeniami Ster na burt ahoj Strzegą morskie jej głębiny Trzymaj kurs ahoj Przed głupimi, bezdusznymi Ster na burt ahoj Na te wyspy możesz obrać kurs Gdy ci zbiera się na
Były góry, w górach źródło W błękit tryskał zdrój Po kamykach, w dół pomykał Strumyk, bul, bul, bul Spotkał brata, który spadał kroplą gdzieś ze skał Hej, popłyńmy dalej razem Raźniej będzie nam Hej swoboda Płynie woda, Płynie kędy zechce
Z Beskidu zboczy spływa źródlana Między wzgórzami wody swe toczy W dzień złotą słońca falą wezbrana Nocą gwiazdami świeci nam w oczy Płynie od zawsze, mocna i chłodna Tratwy i łodzie niesie jej nurt Łączy nas wszystkich piękna i mądra
Na białej kartce żagla Pragnę napisać wiersz Zakląć przestrzeni błękit I zabłąkany dzień A szmer wolności ukryć Wśród niewidzialnych fałd I w nierealną podróż Odpłynąć z prądem fal Więcej żagli Gdy wiatr gna Więcej żagli Płynąć czas Więcej żagli W
Zagoniony setką spraw Jak na brzegu tłusty karp Łyk powietrza z trudem łapiesz aby żyć Nie masz szans na lepszy świat Choćbyś nawet potem srał Bo złe miejsce i czas podły dane ci Spróbuj więc pewnego dnia Zbuduj łódź i
Odpłynąłeś za horyzont Blednie obraz twój w pamięci Ale dla mnie w każdej chwili Jesteś skarbem , mym największym Na twój powrót ustroiłam W świeże kwiaty twoje włosy Kiedy wrócisz będzie święto Wspólnych marzeń, zauroczeń Tylko morze Pozna nasze tajemnice
Tam gdzie niebo kotwiczy przy rynku pochyłym Gdzie czas fotograf przeszłość na chwilę zatrzymał Stara Wisła tam pluszcze u stóp Gór Pieprzowych Co to ich Magellan próżno poszukiwał Tam z Puszczy sosny gonne na maszty żaglowców Cięli drwale patrzący na
Pieśni marynarskie sławią dzielnych kapitanów Opławiają twardą męskość brodatych bosmanów Lecz jest w szantach nie do końca zapisana nuta Nikt dotychczas nie pochwalił pieśnią kuka Jeśli chodzi o kucharza rzecz powszechnie znana Nie docenia jego pracy marynarska wiara Kpią z
Gdzieś o setki mil Gdzieś o tysiąc chwil Gdzieś o marzeń stos Gdzie nie można dojść Tam gdzie tylko ptak Tam gdzie cichnie wiatr Tam na jawie sen Tam dopłynąć chcę Rafa koralowa Rafa kolorowa Jak tęczowa baśń Nasz podwodny
Wody tyle co w kałuży dla okrętów papierowych Białe żagle prześcieradeł na balkonach wiatr wydyma Kapitanów siwobrodych ni w aptece nie uświadczysz Wyją wilki, lecz nie morskie, gdy surowa spadnie zima Ale nocą, gdy nad miastem księżyc rzuci sieć spełnienia
Jesień przegoniła już ptaki Trzciny zbrązowiałe Słońce coraz bardziej się topi W jeziorze zostanie Jeszcze tylko czasem w niedzielę Żagle ktoś postawi Woda wolno zasypia na zimę Cisza błogosławi Zaśnij wodo, jutro lód W obręcz skuje cię mrozową Nie zostanie
Kiedy wracasz z wyprawy Światła portu już lśnią I na brzegu ktoś czeka Abyś zeszedł na ląd Serce biegu przyspiesza W oku kręci się łza Raz ostatni przemierzasz Pokład statku, bo tam … Stoi bluszczem spowity Niewidoczny bo noc Twój
Wiosna – przyleciały już ptaki Łąka się zieleni Słońce coraz mocniej przygrzewa Śpią kaloryfery Bardziej kruche i coraz cieńsze Okowy lodowe Już niedługo taflę wody Zmarszczy wiatru powiew Zbudź się wodo, ciepły wiatr Obręcz rozkuł już lodową Nie zostanie nawet
Gdzie świat kończy się na mapie Gdzie krajobraz niezbadany Gdzie jest ptaków zatrzęsienie Gdzie postawił ktoś szlabany Popłyń ze mną gdzieś w nieznane Może tam znajdziemy ciszę Co oddzieli nas od zgiełku Wiersz miłosny nam napisze Płyniemy pod prąd Chociaż
Za horyzontem został port Głowa jak bania, pęka w szwach Przede mną tylko west i nord A za mną nóż i talia kart Ten facet nie miał żadnych szans Ja, król szulerów, spelun pan Widziałem już niejeden raz Krew tryskającą
Na wyspę pada już blady strach Ocean zbladł, blady jest i wiatr Jak czarny kruk, jak złowieszczy ptak Na horyzoncie zamajaczył znak Piracki bryg, przeraźliwy, zły Fale już tnie, armat szczerzy kły Piracka brać, wszystkich portów śmieć Do szalupy mknie,
Słońce w nas się pochowała Ptasich śpiewów naleciało Napluskało wszędzie fali Lata żeśmy nazbierali Płótno z żalu wypłowiało Bo jezioro pociemniało Trzeba wrócić i poczekać Smutek czepia się człowieka Jeszcze w żagle wiatr nasypie nam jesieni Na pokładzie zawiruje liści