Siostra Jarka ma kanarka Czy to dobrze, czy to źle Jarka ciotka ma zaś kotka Może zaprzyjaźnią się Jarka mama – co za dramat Dwa jamniki rude ma A zaś tato – co wy na to Jest spod znaku lwa
Zwierzyniec

Siostra Jarka ma kanarka Czy to dobrze, czy to źle Jarka ciotka ma zaś kotka Może zaprzyjaźnią się Jarka mama – co za dramat Dwa jamniki rude ma A zaś tato – co wy na to Jest spod znaku lwa
Chodzą, chodzą słuchy Że się kończą pluchy Miauczą, miauczą koty Że ustaną słoty Słychać, słychać głosy Że nadchodzą mrozy Chodzą, chodzą wieści Będzie zima wreszcie Zima, zima, pada śnieg Zima, zima, biało jest Zima, zima, w góry jedź Zimy, zimy,
W zdrowym ciele – zdrowy duch Twierdził starożytny lekarz Gdy chcesz sprawnym być za dwu Poudawać warto Greka Olimpiada, wielki sport Każdy ćwiczy co się zowie Niechaj wstanie każdy śpioch I niech głośno sobie powie Kto chce silny być jak
Mam rodzinę najzwyklejszą w świecie Mama, tata, siostra – no i ja Praca, szkoła, zresztą – sami wiecie Obowiązków co dzień cały kram Ale w piątek, gdy jesteśmy razem Wytyczamy łykendowy szlak Wędrujemy gdzieś palcem po mapie Gdzie nieznane oczekuje
Za oknami zima Mróz za gardło trzyma Ni żywego ducha Śnieg i zawierucha Szpaki, czaple i słowiki W słońcu pławią się Afryki Nie chcą śpiewać z nami Wolą z murzynami Jeden został wokalista Koncertuje choć wiatr śwista Szara kulka dla
Grudzień snuje się po grudzie Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty Wreszcie piąty, spać się kładziesz Lufcik w oknie już otwarty O północy pewien gość Wejdzie cicho do mieszkania I zostawi w kącie coś Znajdziesz to gdy wstaniesz z rana Ale co
Koniec szkoły, żegnasz ją Podręczniki rzucasz w kąt Głowę czyścisz z wiadomości wreszcie zbędnych Już otwarte szafy drzwi Wyfruwają twoje sny O wolności Indianina gdzieś na prerii Dziki, wolny i swobodny Precz z potrzebą manier dobrych Jeść palcami, chodzić nie
Przez rok cały ci mówiono To nie wakacje – ucz się, ucz ! Minął październik, listopad, jesień Zima zamknęła ciepło na klucz Marzec katary przyniósł i grypy Kwiecień i maj to nie był raj Ale już w czerwcu zbierałeś siły
W DROGĘ Nie zatrzyma nas Woda ani piach Ni wiatr prosto w twarz Smutny matki płacz Bo tam droga woła nas Niepoznana świata twarz Za zakrętem piekło,raj W to nam graj /2x Czarne myśli w błoto wrzuć W słońce patrz
Zaszumiało,zazgrzytało Zaświeciło,zastukało Obudziło mnie ze snu Popłakało się jak bóbr Było małe i zielone Nieszczęśliwe, przestraszone Ufoludek zgubił mamę Między Marsem a Uranem Ufoludek, Ufoludek Ma sześć oczek, siedem nóżek Jest samotny jak paluszek Opiekować nim się muszę Jego talerz
Już od najmłodszych lat Kochałam dźwięków świat Przeboje, każdy hit Po nocach mi się śnił Rodzina dziwna rzecz Nie chciała słuchać mnie W łazience spoza drzwi Mój wielki talent brzmi Do Si do la do mi Już refren pięknie brzmi
Kołki ; główka, smyczek, dusza Ach muzyka wszystkich wzrusza Dziadek gra na mandolinie Głos ma piękny babcia w darze Mama grywa na pianinie Tato brzdąka na gitarze Więc zapadła dziś decyzja I ja także będę grać Będę lekcje gry na
Kiedy białe czarnemu ulegnie Kiedy czarne się zmieni w zielone A zielone znów tęczą zakwitnie Znak, że wiosna ubrała koronę To wiosna Bzowa królowa To wiosna Głośna – miłosna To wiosna Ptaków – śpiewaków To wiosna Pani radosna Wiosną wszystko
To mój pies Kudłaty jest Springer spaniel Miłe panie Cały w łaty czarno – białe Czy to bies Czy to pies Znam odpowiedź na pytanie Bo w nim – wierzcie po pół zgoła Psiego diabła i anioła Cenny – dolar
Ktoś to miejsce zaczarował Raz tu wejdziesz, zechcesz wrócić Cichną szepty, gasną światła Gdy kurtyna się unosi Niknie przestrzeń, czas zamiera Wyobraźnia rządzi światem Słowo się w zaklęcie zmienia Gdy wypowiesz je w teatrze Scena, scena Jeden znak I z
Kiedy dzieci nudzą się Kieszonkowe kończy się Opowiedzieć czas lekturę Do naprawy wziąć komputer Pływać łodzią lub kajakiem Poprowadzić górskim szlakiem Czy pojechać w obce kraje Wtedy tato się przydaje Tato na lato Tato na zimę Tato na dobre i
Człowiek jest dobry Tygrys jest zły Zaufaj ludziom Mówiono ci Nie spiesz się ,kochaj Poznawaj świat Gdy możesz, szczęście Za nogi łap I nagle życie Błysnęły kły Biegnij przed siebie Ile masz sił Nie patrz pod nogi Podeptaj kwiat W
W Sandomierzu na nadbrzeżu Żaba się kochała w jeżu Rzecz na pozór niezbyt brzydka W trzcinach czy na grzęzawiskach Lecz w centrum, na trotuarze Taką rzecz się przecież karze Przyjechała miejska straż A to blamaż, z ssakiem płaz Co historia
Nie bądź zły i uśmiechnij się nie narzekaj Lepsze dni już za progiem są niedaleko Nie smuć się że za oknem śnieg bo wystarczy byś usłyszał rytm Porwie cię wiatr przeniesie tam do Brazylii co kawy ma smak Ref. Tańcz,
W moim pokoju słychać ciszę W moim pokoju cisza trwa W moim pokoju ciszy tyle Jak by mój kompakt ciszą grał i grał… Zamieńmy ciszę na muzykę Już słychać, grają pierwszy takt To grają sambę z Ameryki To czuć już