Trzynastego, w piątek rano Pisać mieliśmy dyktando Polonista niewzruszony Rzekł- nie wierzę w zabobony Wyjąć kartki, długopisy Szepnął głosem jadowitym Ortografia to rzecz święta Niechaj każdy zapamięta Żółw rzeżuchę pożarł świeżą Brzuch okrutnie spuchł od tego Chyba mu potrzebny lekarz
Dwie siostry
Były dwie siostry, dzień i noc Jedna jak kruk, a druga blond Milcząca czarna, wzrok spod rzęs Za jasną szczebiotliwy śmiech Hej, zaśpiewaj z nami Jutro długi rejs Jeszcze mamy forsę Weselimy się Za czarną siostrę, ten i ów Oddałby
20 lat
Nie miałem nigdy nic I dalej nie mam, smutny fakt W portfelu złota myśl Peleton kół na liście płac Butelki pustej dno Teleskop do odległych gwiazd I myśl – a może tam W błękicie przyjdzie błądzić nam
Ballada o pewnej Uli
To jest ballada o pewnej Uli Co wiodła życie w miasteczku ES I była muzą miejscowych żuli Samotnych niby bezdomny pies A ona serce miała z piernika Słodkie i wielkie jak księżyc w pełni Bo miłość żuli do owej Uli
Drogowskazy
Nieprzespana noc Zakręcony dzień Świat wiruje wokół Nie daj, nie daj się Szkoda każdej chwili Z prądem szybko płyń Fortuny cytrynę Ściskaj i sok pij Nie psiocz na pogodę Nie jest taka zła Szczęście łap za ogon Jak własnego psa
Drzewo rodzinne
TO JEST NASZE DRZEWO CO MA GRUBY PIEŃ KRZEPKO WROSŁO W ZIEMIĘ MOCNO TRZYMA SIĘ MAMA, TATO- GAŁĄŹ Z DZIADKOWEGO PNIA STARSZA SIOSTRA- LISTEK A KWIATUSZEK- JA REF. NIE ZŁAMIE GO WIATR ANI ZIMA ZŁA NIECHAJ ROŚNIE W GÓRĘ I