To jest ballada o pewnej Uli Co wiodła życie w miasteczku ES I była muzą miejscowych żuli Samotnych niby bezdomny pies A ona serce miała z piernika Słodkie i wielkie jak księżyc w pełni Bo miłość żuli do owej Uli
Drogowskazy
Nieprzespana noc Zakręcony dzień Świat wiruje wokół Nie daj, nie daj się Szkoda każdej chwili Z prądem szybko płyń Fortuny cytrynę Ściskaj i sok pij Nie psiocz na pogodę Nie jest taka zła Szczęście łap za ogon Jak własnego psa
Drzewo rodzinne
TO JEST NASZE DRZEWO CO MA GRUBY PIEŃ KRZEPKO WROSŁO W ZIEMIĘ MOCNO TRZYMA SIĘ MAMA, TATO- GAŁĄŹ Z DZIADKOWEGO PNIA STARSZA SIOSTRA- LISTEK A KWIATUSZEK- JA REF. NIE ZŁAMIE GO WIATR ANI ZIMA ZŁA NIECHAJ ROŚNIE W GÓRĘ I
Dopóki
Jeżeli jesteś nad jeziorem I piasek widzisz na dnie A drzewo kolor ma zielony Jeżeli tego pragniesz Nie sikaj bracie do tej wody I nie pal ognia w lesie Nie strzelaj, zrób bezkrwawe łowy I niech nie będzie to frazesem
Dookoła wody
Wieczór w stawu lustrze nieci światło gwiazd Wyjdź przed dom posłuchaj rechotania żab Może śpiew usłyszysz i rozmarzysz się Że ten co go kochasz pocałuje wnet Dookoła wody, wedle grobli staw Dookoła wody, płynie głos i czas Dookoła wody, słychać
Do mięty przez bez
Nie krzycz do traw gdy czesze je wiatr Nie płacz do gwiazd gdy noc w nie gra Nie szukaj słów gdy księżyca nów Srebrem łowi ryby snów Bo to nie serca rytm cię zwodzi Lecz zwiewny refren, echa cień To