Możesz iść, zostałeś sam W garści nic, w kieszeni wiatr Strzępki chwil, okruchy dat W ręce kij, pod nogą piach W mieście ostrożnie, przy czerwonym przez ulicę W buszu uważaj na transcendentalne sny Bo w błogostanie łatwo w ręce wpadniesz
Przebudzenie Ikara
Przed tobą okien białe ramy Czy widzisz za oknami świat Jeden krok a znów będziesz tam Gdy tylko wiatr znak ci da Znak da firankami Już lecisz w dal, już ci skrzydła rosną Prosto do gwiazd , swobodny ptak I
Przebudzanka
Każdego dnia, gdy budzę się Przy twoich drzwiach kończę sen Czekam, aż otworzysz je, przytulisz mnie A potem pójdziesz do łazienki Każdy dzień zamienia w piekło się Gdy wychodzisz mówiąc – cześć I nie zobaczę cię aż do jutra… Odchodzisz,
Prośba o nadzieję
Marzę o tym, aby choć popatrzył W swoje mocne choć, na chwilę ujął dłonie Moje ręce nieszczęśliwe i samotne A on skała, wzrok kieruje w inną stronę Gdy na przerwie stoi taki obojętny Na spojrzenia na zaklęcia i na szepty
Prezenty
Jesień smutna za drzwiami i mokro Pies na spacer wyjść nie chciał dziś rano Mama smutna i tato poważny Swe problemy dorośli też mają Wirus grypy mnie straszy za oknem Malinową więc piję herbatkę Wyobraźni włączyłam komputer I wymyślam prezenty
Pożegnanie z wodą
Jesień przegoniła już ptaki Trzciny zbrązowiałe Słońce coraz bardziej się topi W jeziorze zostanie Jeszcze tylko czasem w niedzielę Żagle ktoś postawi Woda wolno zasypia na zimę Cisza błogosławi Zaśnij wodo, jutro lód W obręcz skuje cię mrozową Nie zostanie