Chodzą, chodzą słuchy Że się kończą pluchy Miauczą, miauczą koty Że ustaną słoty Słychać, słychać głosy Że nadchodzą mrozy Chodzą, chodzą wieści Będzie zima wreszcie Zima, zima, pada śnieg Zima, zima, biało jest Zima, zima, w góry jedź Zimy, zimy,
Przypisane artukuły:
Zielony erotyk
Nasze dłonie, skrzydła ptasie Tak je łatwo gestem spłoszyć Trzeba ciszy, osobności Cierpliwości by oswoić Zbędne słowo i odlecą By nie wrócić nigdy więcej Snuję srebrną sieć intrygi By skrępować płoche ręce Już się palce slątały jak bluszcze zielone W
Zatrudnić Ruskich
Anestezjolog nie przyszedł do pracy Bez znieczulenia trzeba będzie ciąć Są w ministerstwie sposoby na takich Zatrudnić Ruskich zdecydował rząd I przyszedł Wania, dawny stachanowiec W białej fufajce, w dłonie ujął młot Prędko znieczulił uderzeniem w głowę Sierpem otworzył, Vivat
Zaszaleć
Tydzień wlecze się jak żółw Szkoła, nauka, ucz się, ucz Garby rosną stres się czai Są klienci dla szpitali Smutna mina to reguła Trudno uśmiech wprost uciułać Piątek – głębszy oddech weź Bo w sobotę – chyba wiesz W sobotę
Zamiast słów
Zamiast słów Ciepło ust Zamiast skarg Dotyk warg Zamiast dni Tupot chwil Zamiast gry Pasjans mgły Nie odwracaj perspektywy Pozwól, niech stopnieje lód Obojętność rani serce Ostry nóż Wyjmij z głowy gwóźdź sumienia Plewy wstydu rzuć na wiatr Zamknij oczy
Zaklinanie wiatru
Upał jakby na ziemi słońcem grzał by Cisza jakby ktoś z góry makiem siał Woda gładka jak z desek zbita tratwa Uklęknijmy błagajmy o wiatr O wielki manitou Podmuchaj trochę tu Daj nam maleńki wiatr Do wypełnienia szmat Niechaj szmer