Marek Sochacki urodził się 29 lutego 1956 roku w Krakowie, na tapczanie. „Faktycznie urodził się w domu”, potwierdziła podczas wywiadu żona, Lidia Sochacka. Jak sam pisał w swoim życiorysie pseudoartystycznym: „Wszystkie znaki na niebie i ziemi […] wskazywały, że niezwyczajne to dziecię na świat przyszło”. Urodził się w rodzinie, w której muzyka odgrywała istotną rolę. Wszelkie święta i uroczystości obfitowały w rodzinne spotkania, których nieodłącznymi elementami były zawsze śpiew i muzyka. Rodzice Marka Sochackiego brali czynny udział w życiu zespołu pieśni i tańca. W jednej z notatek o sobie pisał: „śpiewanie mam w genach”. Matka była wokalistką, śpiewała i tańczyła, podobnie jak ojciec. Sochacki dorastał w domu przepełnionym rodzinną tradycją. Jego babcia była również osobą rozmiłowaną w śpiewie. Dzięki opiece, którą sprawowała nad wnukiem, Marek w 1964 roku rozpoczął naukę w szkole muzycznej I stopnia w Krakowie, którą ukończył w roku 1971. Pobierał nauki gry na akordeonie. „W wieku lat siedmiu zmuszono mnie bym się uczył grać na cyji, czyli wstydzie, lub jak się to obecnie mówi, syntezatorze marszczonym”. Mając 4 lata nauczył się czytać i pisać. Był bardzo kreatywnym dzieckiem, zdecydowanie wyróżniającym się na tle innych. Już w tym okresie rozpoczął pisanie tekstów. Tworzył wtedy proste utwory słowno-muzyczne. W okresie szkoły podstawowej aktywnie udzielał się w harcerstwie, dbając o oprawę muzyczną swojego zastępu. Był twórcą między innymi szkolnej szopki satyrycznej.
Jego dom rodzinny mieścił się na Podgórzu ̶ jednej z części Krakowa, blisko Kobierzyna przy ulicy Zalesie. W pobliżu znajdował się las, w którym artysta jeszcze jako dziecko bardzo lubił spędzać czas. Pobyt nad wodą lub w lesie był jedną z ulubionych form spędzania wolnego popołudnia przez rodzinę, toteż Marek Sochacki od dziecka doceniał i lubił kontakt z naturą i przyrodą. Dowodem tego są częste nawiązania do tego okresu w późniejszych tekstach. „To było jego marzeniem, mieszkać blisko lasu” – potwierdziła żona. W dorosłym życiu zawsze pragnął mieć swój dom, który byłby podobny do jego domu rodzinnego.
W okresie licealnym podczas wycieczki na Turbacz, młody twórca nauczył się grać na gitarze. Przez cały okres edukacji szkolnej pisał teksty. W 1975 roku rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, które zakończył po 9 latach. Zdał wszystkie egzaminy objęte programem studiów z wyjątkiem ostatniego ̶ magisterskiego. Długi okres studiowania nie był spowodowany niezdolnością opanowania materiału według relacji żony, lecz brakiem chęci podjęcia służby wojskowej. Po ukończeniu dwudziestego ósmego roku życia Marek Sochacki zrealizował program studiów, zdając egzaminy na czwórki i piątki. Jak sam pisze
w swoim krótkim życiorysie, studia ukończył w stylu prezydenckim, „…bo nie dyplom to rzecz święta czyni w Polsce prezydenta”. Oczywiście miał możliwość uzyskania dyplomu w późniejszym terminie jednakże sam zadecydował, że tytuł magistra nie jest mu potrzebny. Długi okres studiowania był również korzystny dla niego ze względów finansowych. Stypendium socjalne otrzymywane przez studentów dawało w tamtym okresie szanse na utrzymywanie się niejednokrotnie na dobrym poziomie. Wiele osób korzystało w tamtym czasie z podobnych rozwiązań, toteż nie był on jedynym przykładem takiego trybu studiowania.
Okres nauki w szkole wyższej to nie tylko zajęcia na wydziale humanistycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale również znajomość z Lidią Sochacką ̶ późniejszą małżonką. Poznali się w 1976 roku w jednym z krakowskich akademików.
Przygarnęłam cię, w ciepły, letni dzień
Przyplątałeś się jak bezdomny pies;
Nie wiedziałam, że tak przywiążesz mnie – pisał w jednym z tekstów, który według żony mógł być inspirowany jej osobą oraz początkiem znajomości. Po dwóch latach pobrali się. Wszystko to miało miejsce jeszcze podczas studiów obojga. Młody artysta imponował swojej małżonce szeroką wiedzą na temat literatury. Przez cały okres ich małżeństwa Sochacki dużo czasu poświęcał na czytanie książek. Podjęcie studiów polonistycznych dało mu możliwość dostępu do wszelkiej literatury, toteż interesował się wszystkimi jej rodzajami. Czytał całymi nocami. Czytał wszędzie: w tramwaju, w autobusie, na przystanku. Literatura w dużym stopniu służyła mu nie tylko jako źródło wiedzy, ale również jako inspiracja do własnej twórczości. Z opowiadań żony wiadomo, że dużo czasu poświęcał literaturze fantastycznej. Czytał wiele książek autorstwa Stanisława Lema. Fascynowały go wizje świata odbiegające od rzeczywistości. Dysponował niesamowitą wiedzą na temat mitologii. Nie ograniczał się do greckiej, rzymskiej czy skandynawskiej. W jego domowej bibliotece możemy odnaleźć zbiór mitologii całego świata. Oprócz literatury, konikiem młodego twórcy był również film, z którym związana była jego specjalizacja na studiach. Razem z małżonką często bywał w kinie. Interesowały go wszelkie gatunki i nowości kinematograficzne. Czerpał przyjemność z bycia przewodnikiem po świecie filmu i literatury dla swojej żony. Pani Lidia Sochacka, jak sama wspomina, będąc umysłem ścisłym nie zawsze była w stanie zinterpretować wszystkie ambitne filmy i sztuki, na które zabierał ją mąż. Niewątpliwie była mu jednak wdzięczna, bo dzięki niemu rozmaite rodzaje sztuki stawały się dla niej jasne i przyjazne, tworząc dla obojga odskocznię od rzeczywistości przez całe lata małżeństwa.
Z okresem studiów związana jest również pewna historia. Scena polityczna w kraju począwszy od lat 80 oraz wprowadzony stan wojenny, stawały się przeszkodą dla wolnej twórczości artystów. Władze miały wgląd we wszelkie przejawy działalności. Podczas jednej z podróży krakowskim tramwajem, Marek Sochacki przez przypadek zostawił w nim swoją teczkę, w której znajdowały się jego teksty. Uczciwy znalazca oddał zgubę na komisariat policji. Jak się okazało, w teczce oprócz rozmaitych utworów, znajdowały się również teksty antykomunistyczne. Był to bardzo stresujący okres w życiu Sochackiego. Przez długi czas młody autor namawiany był do współpracy ze Służbami Bezpieczeństwa, na którą nie chciał się zgodzić. Miał z tego powodu dosyć poważne problemy i bał się utraty wolności. W obawie przed policją postanowił ukryć wszystkie swoje teksty. Według żony schował je w skrzyni i ukrył, nie zdradzając przy tym nikomu ich umiejscowienia. Prawdopodobnie mógł je zakopać właśnie w lesie, w okolicach Kobierzyna, swojej rodzinnej miejscowości, jednakże nie możemy mieć co do tego stuprocentowej pewności. Być może właśnie tam znajdują się wszystkie teksty z okresu wczesnej twórczości Marka Sochackiego. W tym samym czasie jego żona zajmowała się pilotowaniem wycieczek zagranicznych. Przebywała wtedy w Paryżu. Pragnęła wraz z mężem emigrować tam na stałe z uwagi na lepsze warunki materialne oraz by zapewnić lepszy byt ich córce Karolinie, która była już na świecie. Jednak Marek Sochacki przyjmując postawę oddanego patrioty zadecydował, że mimo wszystko nie opuści kraju.
Podczas studiów humanistycznych Marek Sochacki miał okazję zdobywać doświadczenie w różnych miejscach pracy. Był z pewnością człowiekiem ciekawym świata. Nie dziwi więc fakt, że pracował m.in. w szpitalu psychiatrycznym czy w hotelu robotniczym na kółkach (Polskie Koleje Państwowe PKP). W wymienionym wyżej szpitalu, pracował jako terapeuta zajęciowy, uczył śpiewania piosenek. Jak wspomina żona, Marek Sochacki od zawsze doceniał w ludziach różnorodność i odmienność.
W jego domowej bibliotece znajduje się wiele książek, poświęconych zagadnieniom związanym z problemami psychicznymi oraz psychiatrycznymi. Uważał, że muzyka może być kluczem do nawiązania kontaktu z osobami cierpiącymi na schorzenia psychiczne. Miał nadzieję, że to pozwoli mu wejść w ich świat, odmienny i wielce odbiegający od realnej rzeczywistości. Taki świat właśnie fascynował Sochackiego. Pracę w szpitalu psychiatrycznym podjął z zamiłowania. Nigdy nie robił rzeczy, które nie wzbudzały jego zainteresowania, dlatego nie chciał podjąć pracy w szkole jako nauczyciel. Uważał, że praca, w której będzie miał narzucone standardy, nie będzie dla niego satysfakcjonująca. Stąd w późniejszym czasie narodził się u Marka Sochackiego pomysł autorskiego programu „Szkoły bez dzwonka”, w której razem z Markiem Harańczykiem organizowali zajęcia artystyczne dla dzieci i młodzieży.
Powyższy fragment pochodzi z pracy licencjackiej Aleksandry Kwietniowskiej (Abramczyk) „Marek Sochacki – twórca poezji śpiewanej”, napisanej w Zakładzie Teorii Muzyki pod kierunkiem dr Agaty Kusto, Wydział Artystyczny UMCS, Lublin 2013