Zaśnij już Żar ogniska się prawie dopalił Zaśnij już Wiatr się zdrzemną kołysząc na fali Zaśnij już Łódź na kei kołysze się sennie Zaśnij już Wtul się w piersi dziewczyny tak miękkie Zaśnij już Niech Ci się przyśni rejs na
Zaśnij już

Zaśnij już Żar ogniska się prawie dopalił Zaśnij już Wiatr się zdrzemną kołysząc na fali Zaśnij już Łódź na kei kołysze się sennie Zaśnij już Wtul się w piersi dziewczyny tak miękkie Zaśnij już Niech Ci się przyśni rejs na
Księżyc lunatycznym blaskiem maże twarze Gdzieś babiego lata snują się pasaże Las ostrym konturem kły poezji szczerzy Rymy bezszelestne zwinne nietoperze Tylko wycie wilka wielka metafora Rani uszy ciszy niepokojem woła Bo to jesień liście niesie Wczesne wiersze zrywa wiatr
Gdy wyrzynały się powoli na złość światu Akcentowałem dookoła swoje ja Matce, sąsiadom, psu, gołębiom co na dachu Niech podziwiają akcesoria godne lwa Kiedyś zębowa wróżka skradła je nad ranem Płacąc za każdy nędzne złote dwa Wyrosły nowe silne białe
On był poeta, głowę nosił wśród gwiazd Lubił też nadużywać i gdzie upadł tam spał Ale za to gdy mówił, każdy zmieniał się w słuch Jak z brylantów jubiler kolie składał ze słów Ona milczeć umiała, rzecz to rzadka u