Stara balia, łajba, krypa Emerytka, żółwia szprycha To nie nazwa dla okrętu z ambicjami Co by chciał jak Cuty Sark Swą urodą podbić świat Gdy do portu wpływa pod żaglami Ludzie tępi i zawistni Nikt mu nazwy nie wymyślił Jakiś
Człowiek – to brzmi durnie
Ty, który ujarzmiłeś Ziemię Ty, w którym ciągle dziecko drzemie Ty najmądrzejszy i najczystszy Ty zadufany i bezmyślny Ty, który pętasz rzeki w biegu Ty, co nie pytasz jak, dlaczego Ty, co się mienisz królem stworzeń Ty, co cię wirus
Przeźroczysty
Przezroczysty jestem jak szkła tafla lub powietrze Przezroczysty, niewidoczny chociaż obok Mnie nie widać, choć istnieję płynę niebem Prześwietlony, przez promienie płynny obłok Gdzieś na progu słyszalności bije serce Nie wiesz nawet czy to prawda czy złudzenie Chcesz być sama,
Z deszczem do nieba
Choć deszcz pada mam chęć wyjść Cztery ściany to nie dla mnie Nie zatrzyma nikt i nic Poprzez mury przenikam i drzwi Biegnę z nim Ref. Bo ten deszcz prosto z nieba I nic więcej nie trzeba Lubię w burze
Tak mi nie po drodze
Przez dwadzieścia rzek Przez rozległy step Nieś mnie koniu nieś Prowadź ptaku mnie Przez dwadzieścia bram Przez labirynt miast Głuchy kroków stuk I nic, tylko bruk Gdzie jesteś gdy cię nie ma Ktoś ciebie mi odebrał Ulicą jesteś, trawy źdźbłem
Skrzypce
Czasem tęsknią wilkiem w nocy Czasem śmiechem wybuchają Mogą do snu cię utulić Kiedy grają – duszę mają Moc zaczarowana wewnątrz W drewnie skryta moc magiczna Jeśli zechcesz – oczarujesz W dźwięk zaklętą mocą smyczka Ref. Graj na świata cztery