Gdy kończy się lato, cichnie nagle ziemia I wtedy zmienia się świat w szkło Co więzi nas na zawsze w fotografiach Drzemiemy wśród ram Gdy kończy się lato, to zawsze kogoś nie ma Bo gdzieś zabrała go z sobą w
Gazetowy gang
Sen jak bańka prysł Już zbudził się świt Czarnej kawy łyk Wchodzisz w miasta rytm Bierzesz gazet stos I przeklinasz los Nagle patrzysz – ktoś Śmieje ci się w nos Jakiś obcy typ Miejsce zajął ci Wszedł na twoją street
Flisacy
Płynie Wisła płynie mocna Barki dźwiga i galary Płyną Tratwy aż do Gdańska Płyną z flisakami Czy upalny dzień Czy deszczowa noc Żeglujemy z prądem rzeki To flisacki los Już Sandomierz jest za nami Strome brzegi Kazimierza Już Warszawy światła
Obiecanki
Była sama on był sam Była wiara szczęścia gram Była miłość i był grzech Była łza i cichy szept Była rzeka – miał być most Była cisza – miał być głos Była krzywda – miał być cud Była suknia –
Fantastyczna Pani
Przyciągasz oczu pełnię pani Jak księżyc wody Oceanii Ciała harmonią płynną wielce Rozpalasz zmysły, budzisz serce Jak liście barwne w październiku Mamią błyskotki twe po cichu I prowokują bezlitośnie Motyle piersi twych bezgłośne Oglądam ciebie do snu Oglądam ciebie do
Fabryka snów
Chcesz się bać? Chcesz się śmiać? Wiśnie rwać? Konno gnać? Duchem być? Wilkiem wyć? Z wieży spaść? Zaraz wstać? ref. Tu, tylko tu! Fabryka snów! Na zamówienie Superzmyślenie Głowa pod koc Na całą noc Zapadasz się W ciekawy sen Lecisz