Oto Buba. Buba ma dwadzieścia dwa lata, niewyparzony ozór i włosy albo czarne, albo blond, albo rude, albo jasnorude, albo marchewkowe, albo złoty blond, albo kasztan, albo itd. Buba, co ty robisz, włosy ci wypadną od tego farbowania. Zobaczysz, jak
Ostatni rejs
Dokąd żeglują obłoki Nad Ziemi dnem zawieszone Tak wyważone jak marmur Majestatyczne jak śmierć Dokąd żeglują obłoki Okręty nieokreślone Nisko nad raf widnokręgiem Mewy ostrzega krzyk Dla kogo słychać dzwonu Dźwięk co narasta jak wieża Z kości słoniowej nad brzegiem
Opowieść porcelanowa
W dziwnym mieście na styku galaktyk Niepoważnym, że zdaje się złudą Żyją panny przecudnej urody Z porcelany krucheńkiej, wprost cudo Jakiś magik ulepił je z pyłu Gwiazd i mgławic, promieni księżyca I tchną życie w te panny przesrebrne I zostawił
Oni
Pośród nas – jak wieść gminna niesie Lecz nie mówi się o tym otwarcie Są istoty, o których się plecie Bajdy – takie Yeti bardziej normalne Tak bezbłędnie wtopiły się w pejzaż Tak się sprytnie przebrały za ludzi Że nie
Ogień i woda
Górskim potokiem przez gęsty las Płynęła woda i płynął czas Płonęło serce iskrą wśród gwiazd Błogosławiła Kalina nas Ogień i woda żywioły dwa Ty jesteś potop a pożar ja Tylko osobno razem za nic Piekło i niebo, radość i łzy
Ogień i chłód
Jest muśnięciem skrzydeł motyla Nie otwieraj oczu, niech trwa Bo to moment, gdy się pochyla Niebo nad tobą, nie ja I to ciepło, to nie ust dotyk To jest promień, symfonia warg Łatwopalny jesteś mój złoty Mogę z tobą spłonąć