Życie – droga wyboista, meandrami zakręcone
Na piechotę przejść je musisz, w którąkolwiek stronę
Po wąwozach, w koleinach grzęzną w błocku nasze stopy
Krok za krokiem, z głową w dół, w bagażu kłopoty
Tak powoli, monotonnie, posuwamy się do przodu
Dzień nie szczędzi nam gorąca, noc gwiaździsta chłodu
Wszystko już poukładane, krzyż brzozowy gdzieś u celu
A ty gapiąc się pod nogi kroczysz przyjacielu
A może by tak
Opuścić wytyczony szlak
Zrzucić buty
I na skróty
Wśród szumiących traw
Spróbować raz
Może by tak na skróty…
Może zjawi się poezja, wolnych ludzi dobra pani
Przewodniczka niepokornych, wykarmionych snami
Kiedy krzykniesz swoje imię, może ci odpowie echo
Zaprowadzi cię do ludzi, którzy się nie spieszą
Tutaj spotkasz nawiedzonych, szarlatanów i bluźnierców
Zasłuchanych w kwintet ciszy jak pień głuchych wiejskich mędrków
Hej, człowieku, z końca wieku, spróbuj szlaki swe odmienić
Hej, człowieku, czy mnie słyszysz…? Głowę zwiesił niemy…
data pliku: 03.10.2000, 17:43