Rozgościła się jak dama
Niepisana w moich planach
Nie myślałem, że przyjedzie Bóg wie skąd
Nie wiem z Azji, czy z Afryki
Z Południowej Ameryki
Ta zaraza nagle spadła na mój dom
Bieda, szara bieda
Twarz mi blednie niby kreda
Gdy mi zżera resztki chleba
Bieda, ludzka bieda
Co mam zrobić, by się nie dać
Jak z tej biedy się wygrzebać
Bo pomysłów mi nie staje
Jak ją wygnać w obce kraje
Może sejm by to obmyślił
Jakiś akt o readmisji
Zapakować ją w kibitkę, paszła won
Do Rumunii, Gwatemali
Byle szybciej, byle dalej
A nie u mnie, ciężkiej pracy zjadać plon
Sejm miał gdzieś interpelację
Są problemy bardziej ważkie
Ot, na przykład – czy wykładać w szkołach seks
O potencji i podnietach
Czy ma uczyć… katecheta?
Walka z biedą zaś – to niepoważna rzecz.
Używałem pałki, łomu
By wyrzucić biedę z domu
Kiedy nagle ją odkupił pewien gość
Za garść tajnych informacji
Wziął ją Ruski , w ubikacji
Mercedesem wywiózł za polarny krąg
Bieda, szara bieda
Gdy się odpowiednio sprzedasz
To nie będzie ci dolegać
Bieda, ludzka bieda
Nie uświadczysz jej u Szweda
Niemiec, Francuz też się nie dał
Ogłoś przetarg na etosy
Idziemy do Europy
data pliku: 18.11.1998, 11:17